Praca zdalna – hamak i bezludna wyspa?

Udostępniając artykuł pomożesz mi rozwinąć blog. Weź w tym udział!

Należę do tych odważnych, którzy zdecydowali się przestać odwiedzać dzień w dzień biuro, tudzież inną jakąś „pracę”, ale pracy nie porzucili. Jak to mówił Damian: wręcz przeciwnie, pracują więcej niż w biurze. Czy każdy tak to widzi? Nie, nie każdy. Czym więc jest wolność pracy zdalnej i jak ona ciemięży rodzinę.

Zaczęło się przypadkiem zupełnie. Zmieniałam robotę i wyłowiła mnie opolska firma, która szukała pracownika gotowego na relokację. Prawie go we mnie znalazła – owszem relokowałam się własnie z Krakowa, ale nie do Opola, ino do Gdyni. Zaproponowali więc pracę zdalną. I tak, po trzech tygodniach pracy, przeprowadziłam się na drugi koniec Polski, bez konieczności zmiany kontrahenta. Wygodne? Wygodne!

Wygodne, wygodne, o ile masz w domu swoje biurko. I to duże biurko. I pokój, w którym jest względny spokój. Nie zapominamy o krześle i SŁUCHAWKACH, w których da się siedzieć te 8 godzin. Bo pracując zdalnie, będziesz siedzieć 8h. Nie możesz pozwolić sobie na spacery po mieszkaniu, jak spacerują po biurach, bo przestrzeń nie ta.

Organizacja pracy z dzieckiem u boku

Pierwsze pytanie, jakie dostaję w kontekście pracy zdalnej, dotyczy organizacji dnia i godzienia pracy w domu, z biegającymi po chałupie dziećmi. Ja w swoim życiu nie jestem w stanie w żaden sposób pogodzić pracy koncepcyjnej, wymagającej myślenia na wysokim poziomie abstrakcji, jaką jest programowanie, z jednoczesnym zajmowaniem się choćby jednym dzieckiem.

Kiedy łączę pracę z opiekowaniem się dziećmi, dziećmi opiekuje się ktoś inny – albo panie w przedszkolu, albo opiekunki w domu. Miałam to szczęście, że starszaki chodziły do jednego przedszkola, a trzecie dziecko spędzało czas w domu z zaprzyjaźnionymi ze mną opiekunkami, więc z pełnym spokojem mogłam robić swoje. Dzięki pracy zdalnej, nie obawiałam się wrócić do pracy już 3 miesiące po porodzie, wciąż widząc i obserwując rozwój swojego syna. Bardzo, bardzo doskonałe rozwiązanie dla mam!

Elastyczne godziny pracy

W rzeczywistości pracy developera (in. programisty) elastyczny czas jest możliwy albo nie, w zależności od projektu. Jeśli projekt jest niewielki i wykonuję go samodzielnie jako programista, nie ma zwykle najmniejszego problemu z tym, żeby przesunąć godziny pracy nawet na środek nocy. Słyszałam o takich programistach, którzy pracują od 18 do 2 w nocy i bardzo im to odpowiada. Myślę, że to fajna opcja dla singla – sama takie godziny lubię.

Inaczej ma się rzecz, gdy pracuję w większym, kilkuosobowym zespole nad rozwojem albo utrzymaniem oprogramowania, które wymaga ciągłego dzielenia się wiedzą o danym systemie i konsultowania z innymi członkami zespołu. Programowanie jest bardzo, albo to bardzo zespołową pracą i nie można sobie wtedy pozwolić na bycie online w innych godzinach niż zespół. Koniecznością są codzienne, choćby piętnastominutowe spotkania wszystkich zaangażowanych osób i to ogranicza elastyczność pracy. Nie mówię, że usztywnia, bo byłam już na spotkaniu, w którym jedna osoba była w aucie na autostradzie gdzieś w Niemczech czy Austrii, druga w biurze, trzecia na ulicy w drodze do biura i dwie rozsiane po Polsce w swoich domach. Można i tak! Tylko nie zawsze jest to wygodne 😉

Czy pracuję w hamaku, w ogrodzie albo w kawiarni?

Ja akurat nie. Lubię mieć swoje wygodne biurko, ciszę i warunki pozwalające mi zawsze podjąć każdą rozmowę online. No, z ciszą to nie zawsze jest idealnie, jak dzieci są w domu, ale od tego da się odciąć (choćby słuchawkami), o ile nie jest to hałas ciągły. Nie wyobrażam sobie też pracy developera na małym laptopowym ekranie – dorywczo czasem tak, ale nie ciągle. Na moim biurku stoją dwa monitory, a i trzecim bym nie pogardziła. Przydają się na te niezliczone okienka, które trzeba mieć ciągle otwarte.

Są ludzie, którzy określają się mianem cyfrowych nomadów, którzy pracują zdalnie z przeróżnych miejsc na świecie – pracują i zwiedzają świat jednocześnie. Przeglądam czasem zdjęcia z ich aktualnych „biur” i słowo daję, że dłużej jak 40 minut bym w tych pozycjach i na tych meblach nie wysiedziała!

Plusy i straty

Plusem, który dla mnie jest przeważający, jest brak konieczności dojeżdżania do biura. W rzeczywistości krakowskiej to spokojnie mogą być dwie godziny dziennie. Druga sprawa – dzieci. One mnie widzą pracującą i mają świadomość mojej pracy. Nie jestem rodzicem nieobecnym w mitycznej „robocie”, ale rodzicem obok. Czasem zagaduję, w przerwie mogę wypić kawę patrząc jak się bawią, zamieniając z nimi kilka słów. Będąc. Myślę, że to jest nieocenione w dalszej perspektywnie – zobaczymy.

Minusem pracy zdalnej, z mojego punktu widzenia jest to, że nie zawsze firmy, z którymi się współpracuje, potrafią tak się zorganizować, żeby pracownik zdalny był w pełni wykorzystany w swoim potencjale. Jeśli informacje w zespole idą z gardeł za pomocą wibracji powietrza i wpadają wprost na błony bębenkowe członków zespołu, to ten, kto jest zdalnie, nie ma szans wiedzieć, co się dzieje w projekcie. To nie jest kwestia tego, że on jest mniej zainteresowany, ale tego, że ludzie nie zwykli pamiętać, że nie są wszyscy w jednym miejscu, że nie są sami i że trzeba jednak używać kanałów komunikacji onlinowej. Szczęśliwie ta kultura zmienia się nawet w firmach opornych na komunikację zdalną – jest to po prostu konieczność w świecie, w którym rynek jest przetrzepany totalnie i brakuje rąk do pracy.

Praca zdalna może też ciążyć całej rodzinie i być dużym brzemieniem. Wcale nie zawsze jest różowo. Dużo łatwiej zachwiać balansem między życiem prywatnym a zawodowym, gdy fizycznie oba toczą się w jednym i tym samym miejscu. Wiele razy miałam pokusę siąść wieczorem do komuptera, odpędzając dzieci, zamiast z nimi być. Jeśli nie przyjdzie opamiętanie, jest ciężko.

Czy polecam?

Tak, polecam. Polecam chociażby spróbować. Na pewno praca w domu wymaga dwojakiej dyscypliny: po pierwsze, żeby ją zacząć punktualnie i nie odrywać się od niej w trakcie, bo potem okaże się, że 9 godzin pracujesz, a realnie zarejestrowałaś 5 godz. i 30 minut, jest godzina 17:00 i powinnaś jeszcze dwie i pół godziny pracować – to już lepiej dojeżdżać do biura. Druga dyscyplina, która jest potrzebna, to punktualnie z pracy wychodzić. Nie może być tak, że już jesteś po 8 godzinach uczciwego siedzenia przy komputerze i programowania, ale nie wyłączyłaś komputera i na dźwięk przychodzącej wiadomości biegniesz sprawdzić kto i co napisał, albo nie daj Boże, odpisujesz.

Tak, polecam. Polecam spróbować, smakować życie we wszystkim, w czym tylko smakować można. Zdaję sobie sprawe, że nie każdy ma możliwość pracować zdalnie, to zrozumiałe. Ale wiem też, że wielu pracować zdalnie mogłoby, ale się boi, że nie wyjdzie. Tak nas wychowano, że sami sobie nie ufamy, ale to temat na inną pisaninę.

Powodzenia!

Udostępniając artykuł pomożesz mi rozwinąć blog. Weź w tym udział!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *