Czy dam radę?

Udostępniając artykuł pomożesz mi rozwinąć blog. Weź w tym udział!

W minionym roku nie nudziliśmy się: w lipcu urodziła się Łucja, nasze czwarte dziecko, a we wrześniu Antoś, nasz najstarszy, został objęty obowiązkowym rocznym przygotowaniem przedszkolnym, zwanym popularnie zerówką. Ponieważ od lat myśleliśmy o edukacji domowej (czyt. Co to jest edukacja domowa?) dla naszych dzieci, postanowiliśmy zrealizować to marzenie, upiększając tym drugą połowę 2017 roku. Jak to wyszło, możesz śledzić na blogu naszym prywatnym funpage’u tutaj, bądź na blogu: kajzarowie.net/priv. Teraz nadszedł nowy rok z nowymi postanowieniami i zadaniami. Pora znów pochylić się nad własnym rozwojem, stąd i nowy projekt. I dzisiaj trochę o tym projekcie, a więcej o tym, dlaczego jest mi trudno realizować swoje pomysły.

Pomysłów to mi nie brakuje i nigdy nie brakowało. Zawsze jestem w stanie sypnąć jakimś jak z rękawa, rzucić nawet kilka możliwych dróg, wartych sprawdzenia itd. Są nawet tacy ludzie, którzy mi tej „pomysłowości” zazdroszczą, a ja przypominam sobie wtedy wystąpienie Jacka na TEDzie i myślę, że mieć pomysł, to nic takiego, bo mijają kolejne lata i ani się człowiek obejrzy, a już kolejna piątka przeleci, a pomysł leży albo zrobił to ktoś inny i „wstrzelił się w temat”:

Postanowiłam, że w tym roku nie będę opowiadać gronu przyjaciół o tym, jaki mam pomysł, nie będę zastanawiać się, jak to zrobić i gdzie, tylko… ZROBIĘ. I odkryłam coś, czego z jakiegoś powodu się nie spodziewałam, a spodziewać się powinnam, bo to rzecz, która dokucza mi od lat, od kiedy tylko zaczęłam czuć się choć trochę dorosła: łatwo pomyśleć, dużo trudniej zrobić.

Kiedy zaczynam projektować swój portal, wymyślam cuda na kiju, fontanny, funkcjonalnści znane z najlepszych, najfajniejszych, najdoskonalszych stron. Podążam za trendami, wyprzedzam swoją epokę i co tylko się da. A gdy zaczynam rysować, pojawiają się zwykłe, codzienne problemy. Gdy stawiam serwer, okazuje się, że główna strona nie jest dopieszczona, w zasadzie wcale jej nie ma. Architektura aplikacji leży, kolejne widoki.. nie widnieją. Czeka tak wiele mozolnej, żmudnej pracy, że wiem już od razu, że tego zrobić się nie da. I wtedy pierwszy raz się odechciewa. My, perfekcjoniści, mamy wielki problem z tym, żeby zacząć, skoro wiemy, że nie uda się skończyć za jednym razem.

Lekcje pt. „najważniejsze to zacząć” przyswoiłam już kilka lat temu i wiele rzeczy.. zaczęłam. Wtedy okazało się, że trudniej skończyć niż zacząć.  Żeby mieć szansę skończyć, trzeba mieć zacięcie do dokładania kolejnych niewielkich kroczków we właściwą stroną. To jak z wielką wyprawą – zaczyna się od pierwszego kroku i składa się z niezliczonej ilości drobnych kroczków, z których większość jest postawiona we właściwą stronę. Oczywiście, że nie wszystkie. Trzeba zaakceptować też możliwość, a raczej nieuchronność własnych błędów.

I tutaj może już dojdźmy do tego mojego nowego projektu, którego start zapowiedziałam na fanpage Matka Programistka. Postanowiłam dzielić się z Wami kolejnymi iteracjami pracy nad kodem z jednej strony w nadziei na wsparcie, z drugiej po to, żeby pokazać, że nic nie powstaje całymi budynkami, że każdy Rzym trzeba budować kamień po kamieniu. Takie jest życie. Każdy jeden kamień pachnie potem i trudem, nie każdy jest idealny, nie każdy przetrwa próbę czasu, ale Rzym będzie stał.

Cel projektu jest ustawiony agilowo: jak najczęsciej dowozić konkretne funkcjonalności, jak najszybciej opublikować wersję alpha i zaprosić użytkowników do testowania pomysłu. Będę musiała do tego pokonać strach przed krytyką. Chyba dobrze mieć jego świadomość, szczególnie w developerskich projektach, gdzie kreujemy jakąś rzeczywistość i mamy marzenie o tym, żeby powaliła na kolana, zebrała społeczność czy użytkowników i dała nam radość z tworzenia. Programista jest twórcą trochę tak, jak pisarz czy malarz. Można produkować dowolne dzieła, ale nie każde się sprzeda, nie każde będzie cieszyć oczy i uszy, nie każde ucieszy samego autora. Trzymajcie kciuki, chcę wypuścić wersję alpha w pierwszym kwartale 2018 i będę bardzo wdzięczna za kibicowanie.

Udostępniając artykuł pomożesz mi rozwinąć blog. Weź w tym udział!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *