..niż się innym wydaje i mniejsza, niż być powinna. I w ogóle niepotrzebnie dali Ci tę pracę, nie wiesz, czemu ktoś Ci zaufał? Czujesz się jak oszust. Powinnaś im powiedzieć, że się do tego nie nadajesz, zrzec się pensji i pracować za friko. Przecież to, że Cię tutaj wpuścili to i tak zaszczyt.
Która z nas tak nie miała? Wchodzisz do firmy na spotkanie, mówią do Ciebie korpo-techno-slangiem, a Ty nie czujesz bluesa. W podręcznikach było jaśniej, na kursach prościej, wydawało się, że jakoś bardziej to wszystko rozumiesz, a tu okazuje się, że produkcja i rzeczywista firma to jakiś kosmos. Nie przedłużą z Tobą umowy, przecież to jasne.
Potem przedłużają umowę, awansują, mówią Ci, że są zadowoleni z Twojej pracy i dają podwyżkę w podziękowaniu, albo premię. I tak za każdym razem. A Ty ciągle myślisz, że ich oszukałaś, bo przecież nic takiego nie zrobiłaś, nie zasługujesz na to wszystko. Serio?
A może jeszcze nie pracujesz, może tylko kurs robisz i ktoś powiedział, że Cię podziwia, bo dla niego programowanie zawsze było tajemną magią, na domiar złego czarną, a Ty to ogarniasz i w ogóle łołłłłłł! I uśmiechasz się krzywo i myślisz – Boże, w piekle będę się smażyć za to szpanowanie, przecież ja z niego nic nie rozumiem! O czym on gada? Tylko się ośmieszam! Przecież mi programowanie nie jest pisane!
Tu Cię korci i nęci, przepychasz kolejne lekcje i moduły, opędzlowałaś następną książkę, apkę stawiasz, dokodziłaś koleżance coś tam, znajomi wpadają z pytaniami i dobrze im radzisz, ale w tyle głowy ciągle to samo: ja się do tego nie nadaję, jestem za mało albo za bardzo, ja ich wszystkich oszukuję, to bańka, kiedyś pęknie.
To się nazywa syndrom oszusta. Ale to nie Ty jesteś oszustem, to oszukuje Ciebie Twój wewnętrzny głos. Makaron wątpliwości i braku wiary we własne osiągnięcia nawija Ci na uszy dzień w dzień. Każdy komplement każe rozumieć opacznie, przeinaczać albo uważać za wynik błędu.
To dotyka bardzo wielu osób. Gdy spytałam w grupie Matki Programistki, co robią, gdy ktoś mówi niezrozumiale, większość odczuwała wewnętrzny dyskomfort i wewnętrznie siebie samą atakowała: czuły się niepotrzebne, niepotrzebnie dopuszczone do rozmowy, głupie, wycofane. My wszyscy tak mamy! Mogłabym dokładnie te same checkboxy pozaznaczać..
..przynajmniej jakiś czas temu mogłam. Dzisiaj wiem, że to nie jest prawidłowa postawa.
Jakim zatem być trzeba?
Pytać trzeba.
Wyjaśniać wątpliwości.
Powtarzać za mówiącym swoimi słowami i pytać, czy dobrze się go zrozumiało.
Trzeba być aktywnym. Zawsze aktywnym.
I nie ma takiej mocy, która mogłaby Cię wyciszyć, schować pod kloszem i uczynić niemądrą zagubioną dziewczynką. Zdecydowanie nie ma!